Ciekawe i ważne odkrycia archeologiczne w Polsce to temat, który jest „Archeologii Żywej” niesamowicie bliski! Ba! Możemy stwierdzić, że to nasz chleb powsze
Możliwe, że przybyli na tereny dzisiejszej Polski, by rekrutować żołnierzy, a także ochraniać szlak bursztynowy. „To jest właśnie piękne w archeologii – takie niesłychane odkrycia zmieniają nasze pojęcie na temat naszych pradziejów” – mówi w rozmowie z „Superhistorią” archeolog dr hab. Bartosz Kontny. PIOTR WŁOCZYK: W Polsce nie było rzymskich żołnierzy – to wie każdy, kto choć trochę interesuje się historią. W tym tygodniu media obiegła jednak sensacyjnie brzmiąca informacja, że na Kujawach znaleziono fragmenty ubioru rzymskich legionistów. DR HAB. BARTOSZ KONTNY, PROF. UW: To jest właśnie piękne w archeologii – takie niesłychane odkrycia zmieniają nasze pojęcie na temat naszych pradziejów. Faktycznie znaleźliśmy poważne argumenty na obecność rzymskich żołnierzy na terenach dzisiejszej Polski. Wcześniej, gdy ktoś mówił, że mogli u nas przebywać rzymscy żołnierze, to takie głosy przyjmowane były z rezerwą w środowisku naukowym – przecież do granicy rzymskiej było stąd bardzo daleko! Jak doszło do tego odkrycia? Kompletnym przypadkiem. Badaczom z Instytutu Archeologii UW przypadło w udziale zadanie sprawdzenia zabytków odnalezionych na Kujawach przez poszukiwaczy skarbów. Materiał ten był traktowany przez nich jako odpadki, ponieważ nie było tam niczego złotego ani srebrnego. W ramach grantu naukowego „Okres wędrówek ludów między Odrą i Wisłą”, kierowanego przez prof. Aleksandra Bursche z Instytutu Archeologii UW,mieliśmy sprawdzić, czy nie ma tam jakichś przedmiotów związanych z wędrówką ludów. Zastanawialiśmy się, czy dawne osadnictwo germańskie przetrwało w niektórych rejonach ziem polskich aż do czasu przybycia Słowian. Okazało się, że między innymi na Kujawach istnieją takie wysepki. Dostaliśmy od poszukiwaczy skarbów całe wiadra materiału, pełne kawałków blachy, ołowianych żołnierzyków, monet, kul muszkietowych. Wszystko to było oblepione błotem i gliną. W pewnych momencie moją uwagę przykuł fragment blachy, który wyglądał na okucie muszlowate rzymskiego rzędu końskiego. Oczywiście nie chciało mi się w to wierzyć. „Takich rzeczy przecież na naszych terenach nie ma” – powtarzałem sobie w myślach. Odłożyłem ten fragment okucia na bok i wróciłem do przeglądania materiału. Kilka minut później trafiłem na kolejne takie okucia, potem jeszcze jedno, i kolejne... Inne okucia były już kompletne, więc nie było cienia wątpliwości, że miałem przed sobą materiał rzymski. To się po prostu nie mieściło w głowie... Cały stos „śmieci” trzeba było przejrzeć jeszcze raz. Co jeszcze było w tych „śmieciach”? Znaleźliśmy w nich np. nakładki na rzemienie rzędu końskiego. Były to fallusy albo wulwy (żeńskie narządy płciowe), których Rzymianie używali jako symboli apotropaicznych, mających strzec przed złymi mocami. Poza tym natrafiliśmy też na elementy wyposażenia legionistów rzymskich, jak np. sprzączki. Te elementy są często trudne do rozróżnienia u Rzymian i u barbarzyńców. Udało się tu jednak znaleźć bez wątpienia rzymskie sprzączki zawiaskowe. Sprzączki te datowane są na I wiek. Ale to jeszcze nie wszystko. Rzymianie mieli w okresie wczesnego cesarstwa pasy (tzw. cingulum militare), zaopatrzone w liczne rzemienie opadającymi na wysokość połowy uda. Nabijano je guzami kolistymi, a na końcu umieszczano guz, zwykle w kształcie półksiężyca. Udało nam się znaleźć taką właśnie dekorację. Szczególnie dużo znalezionych na Kujawach zabytków przypada na IV wiek i początek V wieku. Armia rzymska była wówczas zbarbaryzowana. Germanie robili w armii rzymskiej wielkie kariery, często dochodząc do najwyższych rang. Z czego to wynikało? Po prostu rdzenni Rzymianie nie byli specjalnie skłonni walczyć w interesie państwa rzymskiego. Byli już zepsuci cywilizacyjnie, interesowało ich głównie życie w dobrobycie, ale już nie chcieli się poświęcać dla własnego kraju. Mamy mnóstwo przykładów okuć pasów rzymskich ze schyłku cesarstwa, głównie z zachodniej Europy, znajdowanych na obszarach rdzennie germańskich – po zakończonej służbie byli legioniści zabierali pasy do domu. Trudno zatem wykluczyć, że na Kujawy, w rodzime strony, wracali razem ze swoimi pasami ludzie, którzy służyli w armii rzymskiej. Ale czym tłumaczyć w takim razie odnalezienie na Kujawach fragmentów rzymskiego oporządzenia jeździeckiego? Te fragmenty pochodzą z dużo wcześniejszego okresu. Można próbować tłumaczyć to tym, że mieszkańcy dzisiejszych Kujaw mogli handlować rzymskimi końmi albo gdzieś je po prostu złupili, lub też przywieźli do ojczyzny po służbie w armii uzurpatorów galijskich w 2. połowie III wieku (o udziale Germanów w tych formacjach mówią źródła starożytne). Te elementy oporządzenia znajdowane były gdzie indziej poza granicami rzymskimi, np. w Meklemburgii, ale są to pojedyncze sztuki. Tylko że na Kujawach mamy dużo większe nagromadzenie tych przedmiotów… To wciąż zagadka. Najbardziej jednak niesamowite jest odnalezione przez nas pozłacane okucie rzymskiego pasa, przedstawiające włócznię beneficiariusa. Co to za funkcja? Beneficiarius był rzymskim oficerem do zdań specjalnych. Mógł on np. zarządzać wysuniętą rzymską jednostką czy też prowadzić zadania wywiadowcze. Jeżeli ktoś taki pojawił się na terenie dzisiejszej Polski, to musiał mieć jakiś ważny cel. Tego rodzaju okucia są datowane na III wiek i poza obszarem rzymskim – z dwoma wyjątkami – w ogóle nie występują. Odkrycie włóczni beneficiariusa było absolutną rewelacją. Jeżeli był tu człowiek, który załatwiał jakieś specjalne sprawy w interesie Rzymu, to musiał mieć przydzielony jakiś większy oddział rzymski. Dlaczego tu przybył? Dlaczego tak dużo tu pozostałości po Rzymianach? Żeby odpowiedzieć na te pytania, trzeba przeprowadzić na terenie Kujaw duże wykopaliska. Na pewno ma pan już jednak jakieś domysły. Mamy bardzo mało danych, ale coś już jednak wiemy. Po pierwsze – takich przedmiotów nie ma w grobach miejscowej ludności. Czyli to nie jest tak, że używała je miejscowa ludność, a następnie były one składane razem ze zmarłymi do grobów. Musieli ich zatem używać przybysze, ponieważ są to znaleziska z osady, a nie z grobów. Dysponujemy przekazem Kasjusza Diona, rzymskiego historyka. Napisał on, że gdy cesarz Domicjan przebywał nad Dunajem w Mezji w 92 lub 93 r., przybyło do niego poselstwo Lugiów, którzy toczyli wówczas walki ze Swebami. Aby wesprzeć Lugiów, Domicjan wysłał im 100 jeźdźców. Niezbyt wielkie wsparcie.
W 1920 roku do życia powołane zostało Państwowe Grono Konserwatorów Zabytków Przedhistorycznych, na którego czele stanął Erazm Majewski. Wydzielono osiem okręgów, z których każdy miał konserwatora. Dla okręgu warszawskiego byli to Roman Jakimowicz (1889-1951) i Stefan Krukowski (1890-1982). Organem grona stały się
Dlaczego należy bronić tego zapisu, jako istotnej wartości społecznej? W ostatnim czasie zaczyna kurczyć się rynek obrotu dziełami sztuki (nie tylko w Polsce), które z reguły są skatalogowane i łatwo można prześledzić źródła ich pochodzenia. Nawet kolekcje znajdowane po wielu latach (obrazy, rzeźby, monety, itp.), chociażby związane z zawieruchą II wojny światowej, to znaleziska rzadkie i już w pełni nie zaspokajają pasji kolekcjonerskiej. Obecnie walor unikatowości i starożytności mają zabytki archeologiczne. Nie tylko broń, monety i ceramika, ale przede wszystkim biżuteria wykonana z metali kolorowych – niepowtarzalna i spełniająca oczekiwania kolekcjonerów rzadkich okazów. Skąd biorą się zabytki archeologiczne w prywatnych kolekcjach? Pytanie o pochodzenie tych zabytków jest zasadne, bowiem w świetle obowiązującego w Polsce prawa są one własnością Skarbu Państwa. Istnieją jednakże grupy osób, tzw. poszukiwacze skarbów lub inaczej detektoryści, które działają na szkodę dziedzictwa kulturowego, w odróżnieniu od grup skupiających prawdziwych pasjonatów historii i współdziałających z archeologami. Informacje na ten temat można znaleźć w naszym ostatnim wystąpieniu do władz, posłów i senatorów. Poszukiwacze skarbów, dysponujący powszechnie dziś dostępnymi detektorami metali o coraz wyższych parametrach technicznych, stanowią w Polsce już dość liczebną grupę, która zaczyna upominać się o swoje „prawa”, co spowodowane zostało restrykcjami wprowadzonymi w nowelizacji ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (art. 109c). Od 1 stycznia 2018 roku ustawa wprowadziła kary za poszukiwania zabytków bez pozwolenia konserwatora zabytków. Do tego czasu, działania te klasyfikowano jako wykroczenia, określając je w postępowaniach prokuratorskich lub sądowych jako czyny „o znikomej szkodliwości społecznej”. Nowelizacja ustawy spowodowała wręcz „zmasowany atak” na archeologów ze strony części środowiska poszukiwaczy skarbów, którzy powszechnie ogłaszają się obrońcami dziedzictwa archeologicznego, ratującymi zabytki przed „gniciem” w ziemi, czym różnią się od „archeologicznego betonu”. To jednak nie wszystko. Podważane są również rezultaty długoletniego programu badawczo-konserwatorskiego realizowanego pod nazwą: Archeologiczne Zdjęcie Polski (AZP). Zdaniem części detektorystów „zarejestrowano zbyt wiele stanowisk archeologicznych”(sic!). Rzecz w tym, że na obszarach stanowisk archeologicznych objętych ochroną konserwatorską nie wolno prowadzić poszukiwań, które wiążą się ze zniszczeniem substancji zabytkowej – grozi za to kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności (również w Anglii). Dlatego osoby nieupoważnione do prowadzenia badań archeologicznych coraz śmielej skarżą się, że AZP wyłączyło im z „legalnych” poszukiwań najbardziej atrakcyjne tereny. Dla archeologów obecnie obowiązujące przepisy prawne są pewnym kompromisem pomiędzy nauką, ochroną dziedzictwa archeologicznego i pasją poszukiwaczy. Nie dążymy – na razie – do wprowadzenia zakazu posługiwania się wykrywaczami metali przez grupy inne niż wojsko, policja, straż pożarna i archeolodzy, którzy i tak muszą mieć pozwolenie konserwatora zabytków. A z pewnością byłoby to idealne rozwiązanie dla nauki i dla zachowania reliktów przeszłości. Dlaczego? Poszukiwacze skarbów systematycznie próbują utrwalić w świadomości społecznej przekonanie, że to właśnie oni chronią dziedzictwo archeologiczne. Niewątpliwie sytuacje, w których detektorysta ocalił zabytki archeologiczne przed zniszczeniem lub utraceniem miały dotąd miejsce. Znamy wiele przykładów pozytywnych relacji poszukiwaczy z archeologami. Trzeba jednak wiedzieć, że ochrona zabytku nie polega tylko na wydobyciu go z ziemi i włączeniu do kolekcji przedmiotów ładnych lub cennych z innego powodu. Najważniejszy jest kontekst odkrycia zabytku, czyli rozpoznanie otoczenia jego zalegania, stwierdzenie obecności innych, mniej atrakcyjnych przedmiotów, choćby fragmentów naczyń ceramicznych, oraz ustalenie jego lokalizacji. Tylko możliwie najszerszy pakiet tego typu danych pozwala archeologom właściwie ocenić wartość poznawczą zabytku i jego miejsce w procesie kulturowym. Ochrona zabytku archeologicznego to coś więcej niż wydobycie go z ziemi, w której nota bene spoczywał bezpiecznie przez stulecia. Przedmioty „wyszarpane” brutalnie z kontekstu nie trafią do obiegu naukowego, nie będą opublikowane, nie przyczynią się do poszerzenia wiedzy, staną się częścią snobistycznej kolekcji lub jeszcze gorzej – dostaną się do nielegalnego obrotu handlowego. Należy zatem zadać pytania, czy: zaspokojenie pasji i ambicji jednostek jest ważniejsze od nauki przekazywanej kolejnym pokoleniom?czy dla przyszłych badaczy mają pozostać jedynie dziury w ziemi wykopane saperkami detektorystów? * Szczęśliwie w naszym kraju to Państwo zostało ustanowione właścicielem zabytków archeologicznych na mocy ustawy z 15 lutego 1962 roku o ochronie dóbr kultury, uważanej za jedną z najnowocześniejszych w Europie. W art. 24 ust. 1 stwierdzono krótko, że: „Wykopaliska i znaleziska archeologiczne stanowią własność Państwa”. Po 58 latach ten zapis nadal obowiązuje. Nie zmieniono go w trakcie nowelizacji ustawy w 1990 roku. W nowej ustawie, z 2003 roku, w art. 35 ust 1. zapisano jasno: „Przedmioty będące zabytkami archeologicznymi odkrytymi, przypadkowo znalezionymi albo pozyskanymi w wyniku badań archeologicznych, stanowią własność Skarbu Państwa”, a ust. 2: „Własność Skarbu Państwa stanowią również przedmioty będące zabytkami archeologicznymi, pozyskane w wyniku poszukiwań, o których mowa w art. 36 pkt. 12”, czyli pozyskane w wyniku „poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych, w tym zabytków archeologicznych, przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania”. * I tak powinno pozostać. * Polska w 1995 roku ratyfikowała Konwencję Maltańską (poprawioną) i zobowiązała się do ochrony dziedzictwa archeologicznego „jako źródła zbiorowej pamięci europejskiej i jako instrumentu dla badań historycznych i naukowych”. Nie wszystkie postanowienia Konwencji zostały do tej pory wdrożone w polskim prawie, czym będziemy zajmować się w kolejnych publikacjach. W odniesieniu do poszukiwań zabytków Art. 3, pkt. iii) Konwencji głosi, że każda strona zobowiązuje się: „uzależnić od specjalnego wcześniejszego upoważnienia, jeżeli jest ono przewidziane przez prawo wewnętrzne danego państwa (podkr. SNAP), użycie wykrywaczy metalu oraz jakichkolwiek innych środków i metod wykrywania w poszukiwawczych pracach archeologicznych”.
Egipt często zachwala swoje odkrycia archeologiczne w nadziei, że pobudzi branżę turystyczną, która zachwiała się po powstaniu ludowym w 2011 r., w wyniku którego obalono autokratycznego
Jestem zdumiony rozmachem medialnego show wokół tego "odkrycia" - powiedział PAP prof. Tomasz Ważny dendrolog z UKM w Toruniu. Jego zdaniem, Muzeum Gdańska ogłaszając, że w piwnicach dawnej siedziby magistratu miejskiego odkryto pozostałości osadnictwa Słowian z X wieku zapomniało o dokonaniach sprzed 25 lat.
Oto Warszawa 900 lat temu. Pierwsza osada odtwarzana komputerowo. Odkrycie archeologiczne w Białołęce. Osada, w której mieszkało kilka pokoleń. Opowiada: – Spodziewaliśmy się
Było ono kuzynem ssaków i żyło ponad 200 milionów lat temu, czyli w okresie, w którym pojawiły się również pierwsze dinozaury. Gdyby nie one, nowo odkryty gatunek byłby największym zwierzęciem, jakie wówczas chodziło po Ziemi! Lisowicia bojani – taką nazwę naukowcy nadali nowo odkrytemu gatunkowi – była prawdziwym gigantem.
NkiY. 14 425 117 147 250 255 384 263 185
odkrycia archeologiczne w polsce 2018